Na ostatnim ślubie zdziwienie moje było wielkie... nagle kątem oka widzę, że po czerwonym dywanie kroczy dostojnie pies... juz prawie zbliżał się do młodej pary, ale dzielny Pan Kościelny wyprosił w delikatny sposób gościa tak, że nawet młodzi nic nie widzieli, a było to tak:

